w końcu przyszły koła, w końcu zaczęły się toczyć ;) do pracy i z powrotem - miało być lekko, to pierwszego dnia wyskoczyło 50-kilka km na liczniku ;) eh... brak opanowania - rower to nie przelewki ;) a suma kilometrów z 3 dni
...niestety deszcz i grad przeszkodziły nam w kontynuowaniu podróży. A było tak fajnie. Mało kmów ale przewyższenie wyszło całkiem, całkiem. Zjazdy miodne ;] technicznie miejscami (technicznie jak na HT) po kamerdolcach w strumieniu ;] Rajd z przygodami, przygnębiająca informacja o śmierci polskich polityków, koło wygięte w 8kę, lądowanie w kałuży, eh, co za dzień... ale było fajnie, do powtórzenia!
fajnie, lubię sam jeździć, nie muszę się ścigać, mogę sobie w spokoju kontemplować przyrodę a w dodatku jeżdżę i poznaję nowe trasy ;) fajoszka. dobrego nastroju podczas pedałowania nie popsuł mi nawet padający dyszcz ;)