Pierwsza tego roku wyprawa rowerem do pracy, z powrotem bez ekscesów i rozwinięć w postaci np LW. Ale co cieszy, zmrok zapada coraz później, więc takowe dodatkowe kilometry będzie można po pracy trzasnąć ;)
Pomysł wyjazdu na Pogórze Spiskie został przełożony ze względu na panujące warunki atmosferyczne. A że nie mogłem zmarnować nagromadzonej energii, więc wybraliśmy się z darfu do Lasu Wolskiego i okolic i pokręciliśmy prawie 3 godziny ;) Szkoda tylko, że nie zauważyłem, że zgubiłem kawałek błotnika przedniego :( tak więc poza satysfakcją i dużą ilością wytworzonych endorfinek pozostał pewien niesmak :(
Tym razem chciałem przetestować nowe ciuszki rowerowe i odporność stóp na mróz. Bo jedyne co marznie przy -12 to właśnie stopy. Ale już znalazłem rozwiązanie :D
Po wyprawie do Ojcowa rozchorowałem się. Po zjedzeniu blistrów tabletek i witamin w końcu odzyskałem chęci do jazdy na rowerze. Wskoczyłem więc w ciasne gatki i wyskoczyłem z rowerem na mróz. Pedałowałem wzdłuż Wisły ścieżką dla rowerów: tam i z powrotem ;] W międzyczasie jakieś techniczne ćwiczenia, które sprawiły mi mnóstwo radości.
Wyprawa do Cianowic, miejscowości rodzinnej mojego kumpla z pracy do którego chciałem podjechać z celem wyższym :D. Dla towarzystwa zapytałem darfu czy by nie chciał się przejechać. Chciał ;] Linka do jego komentarza: http://darfu.bikestats.pl/index.php?did=263572
Dobra wycieczka :D Wstałem skacowany i stwierdziłem, a co tam, pojadę z chłopakami. Darfu mówił: 50 km, pomyślałem więc, wezmę batona i dam radę :D Po drodze okazało się, że nie będzie tak kolorowo i nie było, bo miałem kryzys w jednym momencie i uratował mnie darty24 swoimi pierniczkami i herbatą ;) (dzięki stary) no i to tyle z mojej strony. Darfu opisał to bardziej elokwentnie tutaj: http://darfu.bikestats.pl/index.php?did=261957